Informacje ogólne
Nazwa gatunku: amorfa krzewiasta (Amorfa fruticosa L.)
Okres kwitnienia: czerwiec-lipiec; pożytek pełni lata
Pokarm: pyłek i nektar
Stanowisko: słoneczne
Gleba: sucha, uboga
Pamiętam, jak w minionym sezonie wychodziłam już z Leśnego Ogrodu Botanicznego w Marszewie, kiedy kątem oka mój owadzi detektor wyczuł jakiś natężony ruch. Tam nieco w kącie ogrodu rosła amorfa krzewiasta. Wtedy rośliny tej jeszcze nie znałam, to co mnie urzekło, to wyjątkowe w kolorze i wyglądzie kwiaty oraz niesamowite zainteresowanie tą rośliną trzmieli i trzmielców. Jednakch wszelkich amatorów sadzenia tej rośliny, zapraszam do ostatniego akapitu wpisu, gdyż amorfa może stać się przekleństwem, a nie błogosławieństwem dla naszego ogrodu.
Charakterystyka
Amorfa krzewiasta nie jest rodzimą rośliną, pochodzi ona według jednych źródeł z Ameryki Północnej, zaś inne podają, że jej rodzime rejony występowania to Azja. Krzew ten należy do rodziny bobowatych (Fabaceae). Można go spotkać w jego naturalnych warunkach u brzegów rzek, strumieni, jezior. Jednak w naszych warunkach klimatycznych roślina zaadaptowała się i dobrze odnajdzie się na większości rodzajów gleb. Nie przeszkadzają jej również gleby suche i ubogie w składniki pokarmowe.
Dorasta nawet do 6 m, jednak w naszych polskich warunkach jedynie do 3 m. Pędy, które wykształca są wyprostowane, słabo rozgałęzione. Bywa, że ze względu na swój system korzeniowy wykorzystuje się ją do umacniania skarp czy nasypów. Liście złożone o długości około 30 cm, nieparzystopierzaste, listków wyrasta 9 do 25, są one całobrzegie w kształcie eliptyczne lub jajowate. Po zmroku listki składają się.
Jednak najciekawszą częścią tej roślin są z pewnością kwiaty o oryginalnym kolorze i wyglądzie. Wyrastają one po kilka na końcach pędów, liczne kwiaty zebrane są w gęste grona. Choć zapach nie zachwyca, to barwa drobnych kwiatków jest bardzo ciekawa, niektórzy określają jako brunatnofioletową, inni jako purpurowofioletową, ale zdecydowanie najsilniejszą nutą jest ciemny fiolet. Uroku i kontrastu dodają pręciki, których główki są wyraziście pomarańczowe, a możemy je podziwiać, bo wystają z kwiatu. U kwiatów motylkowych, które wyksztaca amorfa, oczekiwalibyśmy stałych ich elementów, czyli łódeczki i skrzydełek, tymczasem w kwiatach amorfy nie są obecne.
Okazałe koszyczki pyłku u trzmiela leśnego (Bombus pratorum) Trzmiel rudy (Bombus pascuorum) jest wszędzie, więc także i na amorfie 🙂 Las był blisko, a wraz z nim wiele trzmielców leśnych (Bombus sylvestris) Trzmiel ziemny (Bombus terrestris) z koszyczkami pyłku oraz trzmielec leśny (Bombus sylvarum), on zbieraniem nektaru się nie przejmuje.
Amorfa krzewiasta – inwazyjna!
Jak już wspomniałam roślina została sprowadzona na nasze tereny, a ponieważ tak dobrze odnajduje się na różnorakich glebach i adaptuje się do różnych warunków. Niestraszna jej gleba kamienista, piaszczysta czy nawet zasolona. Opiera się wiatrowi i mrozom. Jej odporność na trudne warynki, ocieplający się klimat, sprawia, że możemy zaszkodzić przyrodzie. Dlatego zdecydowanie warto mieć kontrolę nad rozprzestrzenianiem się tej rośliny, aby nie wyrwała nam się spod opieki 🙂
Ps Miałam okazję ostatnio obejrzeć film Łukasz Łuczaja na temat amorfy i chyba z zachwytu muszę przejść do sceptycyzmu wobec tej rośliny. Na Węgrzech stała się bardzo dużym problem. Rozprzestrzeniając się przez kłącza powoduje powstawanie nieprzebytych zarośli, które tłumią inne rodzime rośliny. A więc ostrożnie z amorfą, zdecydowanie nie warto jej sadzić, bo możemy szybko tego pożałować 🙂
Literatura:
- Pogorzelec M., Atlas roślin miododajnych, Wydawnictwo Dragon.
- Sulborska A., Rośliny Pożytkowe, Wydawnictwo Bee&Honey.
Za nadzór nad oznaczeniami trzmieli dziękuję Alicji Dubickiej 🙂
9 komentarzy
Bardzo ciekawiły wpis, za który bardzo dziekuję 🙂
Dziękuję. Dla mnie ta roślina była odkryciem 🙂 Zwłaszcza ilość trzmieli odwiedzających tę roślinę zrobiła na mnie spore wrażenie.
Edit: fakt była odkryciem, ale mój entuzjazm się zmniejszył, kiedy zobaczyłam ją w naturze tworzącą zwarte zarośla. I poczytałam na temat jej inwazyjności.
Kompletnie mi nieznana roślina i tym bardziej cieszy poszerzona wiedza 😉
W sumie to dobrze, że jeszcze jest coś do odkrycia 🙂 Przyjedź do Gdańska to razem się wybierzemy poobserwować amorfę, no i trzmiele oczywiście 🙂
Hej,
bardzo mnie zdziwił komentarz Pana Łukasza, ponieważ mam od 10 lat amorfę w ogrodzie (Lublin, ziemia lessowa, gliniasta) i nie zauważyłam do tej pory, aby krzew wytwarzał jakieś rozłogi. Co więcej, nie znalazłam ani jednej siewki, a szkoda, bo dałabym sąsiadce, która jest zainteresowana.
Moją amorfę prowadzę na drzewko, obecnie to 2 metrowy okaz, bo tnę bez zmiłowania tak, jak mi pasuje i trzymam w ryzach. A ona daje doskonale radę i odbija z uśpionych pąków na pniu. To odbijanie jest bardzo intensywne, więc można amorfę kształtować wedle własnego gustu i potrzeb bez problemu. Z pewnością tego nie odchoruje. Ma raczej kruche gałęzie i tego lata w czasie wielkiej wichury po raz pierwszy odłamał się dość gruby konar, jeden z dwóch głównych. Ale żałowałam 🙁 Ratowałam drzewko opatrunkiem z maści ogrodniczej i biostymulatorem Asahi i żyje ok, odbiła kilkoma małymi pędami i myślę, że na wiosnę znów wystrzeli jak należy. Czasami słabo wypuszcza 2-3 pędy tuż przy pniu, a że nie chcę mieć krzaczora tylko drzewko, więc je wycinam. Można ją kształtować bardziej w pionie albo poziomie, bo da się zrobić koronę parasolowatą albo szerokokolumnową. To niezwykle plastyczna roślinka. I niezbyt wysoka czyli nadaje się do małego ogrodu. Ma małe złożone listki, co jest dużą zaletą, bo jesienne grabienie po prostu odpada – wiatr je rozwiewa po ogrodzie. Kwiatki, małe i niezwykłe, dla mnie są zachwycające, a widok uwijających się wielkich gromad pszczół i trzmieli bardzo mnie cieszy.
Widziałam w Nałęczowie w Parku Zdrojowym piękne, rozrośnięte i kształtne drzewka amorfy, ale były to jednopniowe, bardzo malownicze w kształcie cudeńka, a nie żadne zarośla.
Na wiosnę mam zamiar posadzić jeszcze jeden egzemplarz, bo potrzebuję takiego drzewka dla lekkiego cienia, aby pod nim rozłożyć leżaczek i odpoczywać, w miejsce potwora – orzecha włoskiego, któremu zdechło się i bardzo dobrze.
Nie bez kozery amorfa jest umieszczana na listach roślin inwazyjnych. Ja miałam okazję w naturze kilkukrotnie obserwować zarośla amorfy. Więc, jeżeli z czymś nie mieliśmy do czynienia, to nie znaczy, że takiego zjawiska nie ma. Uważam, że jeżeli ktoś się decyzuje na gatunki inwazyjne i obce, to powinien ze szczególną odpowiedzialnością monitorować, co się dzieję z tym okazem. Z pewnością też nie dawałabym go innym. Możemy mieć zaufanie do siebie, że wiemy jak z daną rośliną czy zwierzęciem inwazyjnym postępować, aby się nie rozprzestrzeniał. Ale nie mamy gwarancji i pewności, co zrobi osoba, z którą się podzielimy swoimi okazami czy osobnikami. Dlatego wydaje mi się, że warto zaufać autorytetom. Ja zweryfikowałam swój pogląd na temat amorfy od entuzjastycznego do bardzo sceptycznego. Pozdrawiam serdecznie
Dzięki za odpowiedź. Nie wiedziałam, że amorfa jest uważana za roślinę inwazyjną. O kolczurce, barszczu, trojeści i nawłoci słyszałam, szczególnie nawłoć mam przed oczami przed domem na ugorze, załatwiła nawet wrotycz i wszystko inne. Natomiast amorfę kupiłam w sklepie ogrodniczym jako Moszenki południowe, na które polowałam 🙂 O rany ale się cieszyłam – moszenki i moszenki, ale jak zakwitła to coś przestało pasować – nie takie kwiaty. I drogą poszukiwań internetowych ustaliłam, że to ta amorfa.
Wczoraj jeszcze specjalnie poszłam pooglądać podejrzaną roślinę czy aby czegoś nie wytworzyła – i nie, nie ma rozłogów, nie ma siewek. Może jej gleba nie pasuje do rozprzestrzeniania się. U nas w lubelskim ogrodzie botanicznym UMCS widziałam stanowisko trojeści amerykańskiej, siedzi toto w jednym miejscu i nie rozprzestrzenia się. Może pracownicy pilnują siewek. W zeszłym roku zobaczyłam, że jest obsadzona cała sekcja roślin inwazyjnych z barszczem Sosnowskiego na czele, co mnie bardzo zdziwiło, bo zaraz za płotem jest osiedle domków jednorodzinnych. To diabelstwo rozprzestrzeniło się, być może właśnie z Botanika, wzdłuż brzegów rzeczki Czechówki, która przepływa przez moje osiedle właśnie sąsiadujące z Botanikiem. Wiosną wyrastają wzdłuż jej brzegów liście i pędy, ale że tędy przebiega ścieżka spacerowa to ktoś, myślę, że służby, koszą i latem i jesienią można spokojnie sobie chodzić. W każdym razie nie zakwitają.
Hej! Dzięki za podzielenie się uwagami. Co do trojeści amerykańskiej mam podobne spostrzeżenia. Rośnie w pobliżu, ale nie rozprzestrzenia się. Jednak wciąż jest inwazyjną rośliną 🙂 Warto dodać, że są różne stopnie inwazyjności
różne listy. Wracając do amorfy – roślina nie musi być na oficjalnej liście gatunków inwazyjnych, aby móc określić ją jako posiadającą cechę czy też potencjał inwazyjności i o ten aspekt mi chodzi.
W kwestii amorfy, jak wspomniałam, jest we mnie sceptycyzm. Wypowiedzi specjalistów na jej teamt z jednej strony są niepokojące, z drugiej wręcz przeciwne. Z jeszcze innej strony węgierskie doświadczenia z tą rośliną też powinny wzmóc czujność, chociaż tam z pewnością ma lepsze warunki do rozprzestrzeniania się.
Kończąc 🙂 staram się na stronie przede wszystkim promować i uwzględniać w swoim wyborze roślin te rodzime. To z nimi najbardziej są „kompatybilne” nasze pszczoły. Dla mnie wygląd rośliny będzie drugorzędny, najważniejsze będzie czy jest to roślina rodzima, a jeżeli nie, czy może być inwazyjna. Pozdrawiam i jeszcze raz dzięki za komentarz 🙂
Troszkę poruszona tą informacją poszukałam właśnie w necie listy gatunków inwazyjnych i znalazłam aktualną i poszerzoną listę Unii Europejskiej, link tu: https://www.teraz-srodowisko.pl/media/pdf/aktualnosci/12204-lista-IAS-UE-PL-poszerzona-2022.pdf
ale nie ma tu amorfy, nie ma jej też na żadnych innych aktualnych wykazach.